Szanowne Czytelniczki i Czytelnicy niniejszego serwisu ! ! ! Jak co roku, pragnę złożyć na Wasze ręce najserdeczniejsze życzenia Świąteczne. Niech magiczna moc Wigilijnego Wieczoru przyniesie Wam i Waszym Bliskim spokój i radość. Niech każda chwila Świąt Bożego Narodzenia będzie przepełniona domowym ciepłem, zapachem choinki i wspaniałą, rodzinną atmosferą. W Nowym Roku niechaj się spełnią wszelkie Wasze marzenia i plany. Niech ziści się wszystko to, o czym mówimy głośno, a także to, co głęboko skrywamy w naszych sercach. Mirek Wolak |
![]() |
MISTRZOSTWA OKRĘGU MAŁOPOLSKIEGO
W TAŃCU TOWARZYSKIM - SKAWINA 2005
Mistrzostwa Okręgu Małopolskiego tradycyjnie już odbyły się w gościnnej Skawinie. Trzeba
uczciwie przyznać, że organizator Centrum Kultury i Sportu w Skawinie z roku na rok,
z turnieju na turniej podnosi poprzeczkę i organizuje coraz lepsze imprezy. Tegoroczne
Mistrzostwa jak na mistrzowski turniej przystało zyskały bardzo godną oprawę, na którą
złożyły się pomysłowa i gustowna dekoracja, kolorowe oświetlenie, znakomita muzyka i doborowy
skład sędziowski. Nic tylko tańczyć. Do wysokiego poziomu organizacyjnego dostosowały się pary,
które stawiły się w bardzo licznym gronie (co nie jest ostatnio normą na turniejach) i zażarcie
rywalizowały o mistrzowskie tytuły. W większości kategorii trzeba było rozpocząć rywalizację
od 1/4 finału nie wyłączając nawet najbardziej prestiżowej kategorii Amatorów. I właśnie na tej
kategorii chciałbym się teraz na chwilę skupić. Najpierw standard. W tym stylu duży sukces
odniosła w nowym zestawieniu para Jakub Kowalczyk i Katarzyna Wiater, którzy tylko jednym
tańcem, a w zasadzie jedną jedynką w walcu wiedeńskim pokonali parę Krzysztof Ożóg i Monika
Heinze. Pewne trzecie miejsce wywalczyła para Wojciech Duraj i Katarzyna Czechowska.
Tańce latynoamerykańskie: tutaj faworyci nie zawiedli. Z dużą przewagą i bardzo pewnie tytuł
mistrzowski obroniła para Andrzej Suchocki i Dorota Thomas. Na drugim stopniu podium
stanęli podobnie jak w tańcach standardowych Krzysztof Ożóg i Monika Heinze. A trzecie miejsce
i to już pewna niespodzianka przypadło Łukaszowi Wiśniewskiemu i Agnieszce Filipczak, którzy
wyprzedzili mistrzów standardu Kubę Kowalczyka i Katarzynę Wiater. W nieoficjalnej punktacji
w 10 tańcach zwyciężyła najrówniej tańcząca para (II m. w standardzie i II m "łacinie")
Krzysztof Ożóg i Monika Heinze.
Wyżej wymienione pary zapewne będą reprezentowały nasz okręg w przyszłorocznych Mistrzostwach
Polski, które dla amatorów odbędą się w lutum i marcu 2006. Wypada nam sobie życzyć, żeby właśnie
te pary, jak również pary dziecięce i młodzieżowe godnie zareprezentowały nas na arenie
ogólnokrajowej. Przypomnijmy, że od czasu kiedy medale Mistrzostw Polski trafiały do Krakowa
(i szeroko pojętej okolicy) upłyneło już sporo wody w Wiśle. Czas już chyba najwyższy, żeby powrócić
do tego dobrego zwyczaju.
Mirek Wolak
S A L T C U P 2 0 0 5
Podziemny Turniej Tańca Towarzyskiego - Wieliczka, 30.10.2005
"Zabytkowa Kopalnia Soli w Wieliczce stanowi jedyny obiekt górniczy na świecie, czynny bez przerwy
od średniowiecza do chwili obecnej. Jej oryginalne wyrobiska: chodniki, pochylnie, komory
eksploatacyjne, jeziora, szyby, szybiki o łącznej długości około 300 km usytuowano na 9 poziomach,
sięgających do głębokości 327 m." [...]
Tak brzmi fragment uzasadnienia wpisu Kopalni Soli "Wieliczka" w dniu 8 września 1978 na I Listę
Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO wśród pierwszych 12 obiektów z całego
świata.
Najstarszy z dokumentów rzucający światło na dzieje kopalni to przywilej Kazimierza I
z roku 1044 nazywający Wieliczkę "magnum sal alias Wieliczka".
Panie, Panowie to właśnie my tancerze mamy zaszczyt co roku gościć w Królewskiej Kopalni Soli
w Wieliczce na Podziemnym Turnieju Tańca Towarzyskiego. 125 m pod ziemią w Komorze Warszawa
(o wymiarach 54 m x 17 m x 9 m, jest to wynik wydobycia około 20 000 ton soli) rywalizowało ze sobą
ponad 100 par z 47 klubów z 31 miast. Nie punkty, nie klasy, ale wyjątkowy nastrój i miejsce oraz
świetnie zorganizowany turniej przywiódł do Wieliczki tak liczną grupę tancerzy oraz wierną
taneczną publiczność. Wyniki Zainteresowani znajdą jak zwykle w dziale Turnieje,
ale mniejsza o wyniki, myślę, że akurat w przypadku tego turnieju liczy się udział w rywalizacji
tanecznej rozgrywanej w tak znakomitym i niecodziennym miejscu.
Mirek Wolak
! ! ! S T A R S C U P 2 0 0 5 ! ! !
Mistrzostwa Polski Młodzików - Kraków, 29.10.2005
Stoję przed niełatwym zadaniem (czyżby "impossible mission"?!?) opisania czegoś, czego opisać się
nie da. Zamiast porywać się na wyszukiwanie przymiotników, które wyraziłby zachwyt i podziw dla
spektaklu, który zafundowali nam Organizatorzy turnieju "STARS CUP 2005", napiszę raczej w kilku
punktach co się tam działo:
- Odległa galaktyka...
- Przylot i teleportacja Wielkiej Rady Galaktycznej...
- Pozytronowe mózgi i roboty...
- Rywalizacja klonów...
- Galaktyczna muzyka i kosmiczne efekty dźwiękowe...
- Światła i lasery...
- Kosmiczna wystrój i telebimy...
i w końcu...
- JEGO WYSOKOŚĆ DARTH VADER...
to w ogromnym skrócie to, co zrealizowali w swoim widowisku Organizatorzy.
Kto był na "STARS CUP 2005", ten wie co kryje się po powyższymi punktami.
Kto nie był, niech żałuje. Aby żal nieobecnych był pełniejszy dodam, że
Wielka Rada Galaktyczna to Komisja Sędziowska, pozytronowe mózgi to skrutinerzy,
rywalizacja klonów to Mistrzostwa Polski Młodzików, a w roli JEGO WYSOKOŚCI DARTH'a VADER'a
wystąpił Andrej Skufca, który wraz ze swoją partnerką Katariną Venturini dali znakomity,
porywający, brawurowy [...]* pokaz tańca. Mniej zorientowanym wyjaśnię, że Andrej Skufca
i Katarina Venturini są kilkukrotnymi Mistrzami Świata Amatorów, a aktualnie są trzecią parą świata
wśród zawodowców. Jak na profesjonalistów przystało ich pokaz to nie zlepek kilku tańców -
to starannie przygotowane i perfekcyjnie zatańczone trzydziestominutowe widowisko
taneczne. Andrej i Katerina kompletnie zawładnęli krakowską publicznością porywając ją w swój
zaczarowany świat tańca. Nie da się ukryć, robili z nami co chcieli. Zachwycaliśmy się
ich baletowym występem na początku pokazu, walczyliśmy z bykami na hiszpańskiej corridzie,
bawliliśmy się ich pełną seksapilu i frywolności sambą i czaczą, wczuwaliśmy się w ich
uczucia podczas rumby, aż w końcu skakaliśmy i piszczeliśmy w trakcie boogie woogie.
Jednym słowem był to pokaz Mistrzów najwyższej próby.
Przydałoby się jakoś zgrabnie zakończyć ten tekst. Może tak:
"I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem,
a com widział i słyszał opisać..., nie potrafiłem"
Mirek Wolak
W najbliższy weekend w Krakowie (i bliskiej okolicy) odbędą się turnieje "nie z tej ziemi".
Pierwszy już w sobotę (29.10.2005) STARS CUP 2005. Jak zapewnia
Organizator turniej ten będzie miał gwiezdny wymiar tak w formie jak i w treści...
W trakcie tego turnieju poznamy także Mistrzów Polski w kategorii Młodzików.
Wszelkie informacje o "gwiezdnym turnieju" można znaleźć na stronach internetowych
Szkoły Tańca PASJA
W niedzielę (30.10.2005) natomiast utrzymując się w dalszym ciągu w konwencji "nieziemskich imprez
tanecznych" zjedziemy 120 m pod ziemię i w gościnnej Kopalni Soli w Wieliczce będzie można
zatańczyć na IV Podziemnym Turnieju Tańca Towarzyskiego "SALT CUP" o "SOLNY PUCHAR".
Zainteresowanych informacja o tym turnieju odsyłam do działu Turnieje
niniejszego serwisu.
Koniec wakacji? NIE, POCZĄTEK SEZONU TANECZNEGO 2005/2006 !
My tancerze i miłośnicy tańca mamy dobrze. Wszyscy żałują, że wakacje już się skończyły,
a my nie. Dla nas wrzesień to nie tylko koniec lata, to przede wszystkim początek nowego sezonu
tanecznego.
Jaki będzie ten sezon? Ile będzie turniejów? Ile par przystąpi do rywalizacji? Kto z Kim pokaże
się na parkiecie? Czy zeszłoroczni Mistrzowie obronią swoje pozycje? A może objawią się nowe
utalentowane pary, które zachwycą nas swoimi występami? Odpowiedzi na te i inne pytania już wkrótce
będzie można uzyskać na najbliższych turniejach tańca. Tegoroczny sezon zaczynamy bardzo wcześnie,
bo już 17 września 2005 można zatańczyć na turniejach w Haczowie k/Krosna i Tychach. Tydzień później
zapraszają nas do Nowego Sącza i Częstochowy. Szczegółowe informacje o tych i następnych turniejach
znajdziecie Drodzy Czytelnicy jak zwykle w dziale Turnieje.
No, to co? Zaczynamy! Pozdrawiam i do zobaczenia na turniejach.
Mirek Wolak
TURNIEJE I ZWYCZAJE TURNIEJOWE... (2)
Temat drugi: KLASY TANECZNE
Każdy kto zetknął się z turniejmi tańca towarzyskiego w Polsce wie co to takiego "klasa taneczna".
Dla niewtajemniczonych krótko wyjaśniam, że klasa taneczna to pewien "jakościowy atrybut" zdobywany
przez parę taneczną. Ogólnie rzecz biorąc zasada jest taka, im wyższa klasa, tym para powinna
prezentować wyższy poziom taneczny. Klas tanecznych jest pięć o oznaczeniach D, C, B, A, S, choć
jak "wieść gminna niesie" już wkrótce liczba klas ma ulec zmianie.
Zgodnie z aktualnymi przepisami od klasy C wzwyż obowiązuje podział na klasy
taneczne w tańcach standardowych i latynoamerykańskich, a w klasie D klasa dotyczy kombinacji tańców.
Obecnie pary "zdobywają" wyższe klasy taneczne na turniejach punktowych PTT, wcześniej klasa była
nadawana decyzją Komisji Sędziowskiej na turniejach klasyfikacyjnych. Szczegółowe przepisy
dotyczące klas, ich zdobywania, turniejów punktowych można znaleźć w odpowiednich przepisach PTT.
Ja dzisiaj jednak chciałbym się skoncentrować nad na samym pojęciem klasy tanecznej, czym jest klasa
taneczna, czy jest potrzebna, czym jest dla pary, a czym dla trenera, czym jest dla rodziców tańczących
par, a jeszcze czym jest dla publiczności.
Pytanie pierwsze, po co są klasy taneczne? Pierwsza, z zarazem właściwa odpowiedź nasuwa się
sama, po to żeby na turniejach porównywać ze sobą pary o podobnym stopniu zaawansowania tanecznego.
Postawmy teraz przewrotne pytanie jak wyglądałyby turnieje, gdyby nie było klas tanecznych?
Mielibyśmy wtedy turnieje w formule Open. Z jednej strony każdy mógłby zatańczyć obok
Mistrza Polski, ale znowu z drugiej znakomita większość par byłaby skazana z góry na kiepski
wynik w takiej rywalizacji. Ewentualny brak klas tanecznych byłby dla par wysoce demobilizujący,
weźmy przykładowo parę początkującą, która najbliższy sukces turniejowy mogłaby zanotować...
za kilka (może nawet naście) lat. Inna sprawa, że porównywanie (sędziowanie) par o diametralnie różnych
umiejętnościach tanecznych nie bardzo ma sens. Wypływa stąd prosty wniosek: klasy taneczne są niezbędne!
Pozostaje tylko stworzenie takiego systemu klasyfikacji par, który z jednej strony będzie odnosił
się do rzeczywistego poziomu tanecznego pary, z drugiej będzie motywował pary, kluby i szkoły, trenerów
do pracy, a z trzeciej będzie oferował właściwą dawkę przeżyć artystycznych i sportowych publiczności zasiadającej
wokół parkietu. Oczywiście mógłbym w tym miejscu poddać krytyce aktualnie obowiązujący System Punktowy PTT,
który pomijając poziom taneczny prezentowany przez pary z matematyczą dokładnością pcha pary do coraz
wyższych klas. Nie tym jednak dzisiaj chcę się zająć. Pragnę raczej zwrócić Państwa uwagę na inny
aspekt życia turniejowego ściśle powiązany z klasami tanecznymi. Otóż od dłuższego już czasu
obserwuję niepokojące zjawisko wyścigu par, trenerów, a także rodziców dzieci tańczących
do "zdobywania" coraz to wyższych klas. Z jednej strony wiem, że uzyskanie wyższej klasy
tanecznej to ogromna satysfakcja, ale z drugiej strony znam wiele przykładów, gdzie zbyt szybko
otrzymana wyższa klasa była początkiem końca dobrze zapowiadającej się kariery tanecznej.
Przykłady te dotyczą wszystkich kategorii wiekowych, ale szczególnie niepokoją wtedy, gdy zdarzają
się w kategoriach dziecięcych i młodzieżowych. Tak się jakoś podziało w ostatnich latach na
turniejach, że zdobywanie punktów, pudeł, a w rezultacie tego klas stało się celem samym w sobie.
Nikt się dzisiaj nie zastanawia, czy para, która spełniła formalnie warunki uzyskania wyższej
klasy posiada umiejętności taneczne, które pozwolą jej rywalizować z powodzeniem w tej klasie.
Zdarza się nawet, że same pary, a także ich trenerzy i rodzice zdają sobie z tego sprawę, dlatego
sytuacje, w których para otrzymuje wyższą klasę i natychmiast się rozpada nie należą do rzadkości.
Pozostałe pary próbują kontynuować swoją dalszą karierę w wyższej klasie. I tu zaczynają się schody.
W wyższej klasie wypada tańczyć trudniejsze układy choreograficzne, a problem tkwi w tym, że większość par
nie jest tanecznie do tego przygotowana. I mamy wtedy na turniejach występy par wyższych klas,
które miały być ozdobą turnieju, a o których... najchętniej byśmy zapomnieli. W tym momencie
największa krzywda dzieje się przede wszystkim samym parom. Z jednej strony są one zewsząd
zachęcane i popychane do zdobywania wyższych klas, a jak osiągną ten cel, to nie rzadko czekają
je niepowodzenia i rozczarowania.
Dlaczego tak się dzieje? Mam na ten temat swoje zdanie, którym chciałbym podzielić się
z Czytelnikami tego serwisu. Po pierwsze wokół klas tanecznych wytworzyła się specyficzna
atmosfera sugerująca, że wyższa klasa to nagroda i nobilitacja dla pary, szkoły tańca, klubu,
trenera, rodziców. Na turniejach ogłasza się, że "para numer ten, a ten ZDOBYŁA WYŻSZĄ KLASĘ".
Wszyscy biją brawo, grają fanfary, para czuje się wyróżniona, odbiera gratulacje od rywali
z parkietu, trenerzy się cieszą, rodzice i znajomi są dumni, jednym słowem, para odniosła WIELKI SUKCES.
Nikt w tym momencie niestety nie myśli o wyszkoleniu i aktualnym poziomie tanecznym pary.
Ciekawy jestem czy ktokolwiek mówi parom, że wyższa klasa, to przede wszystkim wyższe wymagania
w stosunku do pary, to konieczność podniesienia swojego poziomu tanecznego, to bardziej
zaawansowane i intensywniejsze treningi, to także... wyższe koszty dalszego kontynouwania kariery
tanecznej. W tańcu nic samo nie przyjdzie, tu każdą nową umiejętność, każdy element czy szczegół trzeba
"wytupać, wydrzeć z parkietu". Jak w starym przysłowiu "im dalej w las, tym ciemniej", czyli im
wyższa klasa, tym więcej pracy trzeba włożyć, żeby odnosić w niej sukcesy. Jeśli para jest na to
przygotowana tanecznie, psychologicznie i finansowo to sobie poradzi, a jeśli nie, to po kilku
próbach tracimy taką parę dla tańca. A przecież nic by się nie stało, gdyby taka para potańczyła
i okrzepła w swojej dotychczasowej klasie, a po osiągnięciu właściwego poziomu tanecznego pokusiła
się o zdobycie wyższej klasy.
Drugi aspekt związany z klasami tanecznymi to reguły (przepisy) nadawania klas tanecznych.
Z jednej strony godzimy się na to, że nie ma obiektywnych (mierzalnych, matematycznych) zasad
porównywania umiejętności par tanecznych. Dlatego na turniejach mamy kilku (czasem kilkunastu)
sędziów, a wynik turniejowy jest swego rodzaju uśrednieniem ich fachowej opini.
Z drugiej strony tak ważną rzecz jak całościowa ocena poziomu tanecznego pary, a w rezultacie
nadawanie wyższych klas powierzono matematycznym regułom, które konsekwentnie czy się tego
chce, czy nie, czy się jest do tego przygotowanym, czy nie windują pary do wyższych klas.
Do Kogo tu mieć pretensje za taki stan rzeczy? Za przepisy do ustawodawcy i tu chyba nie
potrzeba pisać nic więcej. Za resztę... pewnie do samych siebie. To my trenerzy, sędziowie, rodzice
i inni uczestnicy ruchu tanecznego bijemy brawo i gratulujemy parom, które otrzymały
wyższą klasę. To my pasjonujemy się rywalizacją pomiędzy klubami, szkołami tańca czy
miastami i uważamy za lepsze te, które "dochowały" się większej liczby par w wyższych klasach.
To my tworzymy atmosferę sukcesu wokół przeklasyfikowań, to my, często nawet nieświadomie
sugerujemy, że para zdobywając wyższą klasę lepiej tańczy. Może w związku z tym powinniśmy
zmienić swoje dotychczasowe przyzwyczajenia turniejowe i nie biec do pary z gratulacjami wtedy,
gdy otrzyma wyższą klasę, ale wtedy, gdy widzimy, że para pracuje nad sobą, robi postępy i
zatańczyła lepiej... choćby lepiej, niż ostatnio.
Mirek Wolak
TURNIEJE I ZWYCZAJE TURNIEJOWE... (1)
Życie naszego tanecznego świata kręci się wokół turniejów. Niemal co tydzień można
gdzieś pojechać, zatańczyć, powalczyć o kolejne punkty, pudła, klasy. Ale nie o mnogości
imprez tanecznych chciałem napisać, a nawet nie o samym tańcu. Chciałem się dzisiaj
zatrzymać nad tym czymś, co charakteryzuje nas, tancerzy (obecnych i tych, którzy kiedyś
"wymiatali" na parkiecie) oraz ludzi związanych z tańcem. Być może nawet nie zdajemy
sobie z tego sprawy, ale czasami, a w szczególności na turniejach zachowujemy się trochę inaczej
niż pozostali. My bywalcy turniejów, przyjmujemy to wszystko co dzieje się na turnieju i wokół niego
jako rzecz oczywistą. Inni naprawdę wielu rzeczom się dziwią. Prawdę mówiąc sam nie zdawałem sobie
z tego sprawy. Dopiero kiedy moi znajomi, (którzy po raz pierwszy byli na turnieju) zarzucili mnie
gradem pytań dotyczących przebiegu turnieju, zachowania się tancerzy, sędziów, trenerów, publiczności, uświadomiłem sobie że to co dla nas jest oczywiste, nie musi takie
jasne i oczywiste dla innych. Zastanawiając się nad tym, doszedłem do wniosku, że właśnie te
wszystkie zwyczaje, obyczaje, zachowania (a może nawet rytuały?!?) związane z tańcem tworzą swoistą
kulturę ludzi tańca.
Niniejszym artykułem, chcę rozpocząć cykl (no może najpierw mini-cykl) publikacji na temat zwyczajów
i obyczajów towarzyszacych naszemu ruchowi tanecznemu. Zapraszam wszystkich sympatyków
i czytelników niniejszego serwisu do podzielenia się swoimi uwagami i spostrzeżeniami
w powyższym temacie. Obiecuję, że najciekawsze i najlepsze teksty opublikuję lub wykorzystam
(oczywiście z podaniem źródła) w tych publikacjach.
Temat pierwszy: TANCERZ (PARTNER)
Zaczynam o płci powszechnie uważanej za brzydszą i niech to zostanie potraktowane jako gest
kurtuazyjny wobec przedstawicielek piękniejszej części naszego gatunku, bo zamierzam tancerzom
nieco "przytrzeć nosa". Jak wygląda tancerz turniejowy? Chciałoby się zacytować pasus z pewnej
starej encyklopedii: "Koń jaki jest każdy widzi". I właśnie tak samo jest z facetami którzy tańczą.
Nie sposób być na turnieju i nie zauważyć pewnej odrębnej grupy mężczyzn czy młodzieńców, którzy
zachowują się bardzo pewnie, nieco hałaśliwie, nawet można by rzec trochę nonszalancko. Całe ich
zachowanie świadczy o tym, że znają oni swoją wartość i swoje miejsce na turnieju. Swoja specyficzną
odrębność podkreślają na każdym kroku pewną miną, wyprostowaną sylwetką (z wciągniętym lub ściśniętym brzuchem),
strojem, fryzurą, ciemno-brązowym makijażem, stylowym obuwiem tanecznym. Tak było zawsze, ale ostatnimi
czasy tancerze sięgają po nowe środki wyrazu, które mają wzmocnić i podwyższyć poziom autoprezentacji. I tak na
próbie pakietu w łacinie można nawet dzisiaj obejrzeć pokazy muskulatury, letniej opalenizny
(nawet w środku zimy), czy podkoszulków plażowych.
Wszystko to ma na celu wywarcie presji psychologicznej na konkurencji jeszcze
przed rozpoczęciem rywalizacji. Chodzi tu także o zrobienie odpowiedniego mocnego wrażenia na
publiczności i konkurencji już na próbie parkietu. Jak chodzi o próbę parkietu, partnerzy (o partnerkach
kiedy indziej, bo to odrębny i dość szeroki temat) mają do niej różne podejście. Tym niemniej
wyróżnia się trzy zasadnicze warianty i każdy z nich ma swoją odpowiednią podbudowę psychologiczną.
Pierwszy: para, a co za tym idzie partner nie bierze udziału w próbie parkietu, tym samym oznajmniając
wszem i wobec, jesteśmy tak dobrzy, że nie potrzebujemy próby parkietu. Drugi wariant, dość często
ostatnio spotykany: na próbę wychodzi sam partner, który tańczy lub częściej z zegarmistrzowską
precyzją w zwolnionym tempie markuje swoje układy choreograficzne. Moim niewtajemniczony znajomym
skojarzyło się to z chińskimi ćwiczenia "Tai-Chi" lub "walką z cieniem" (kata) w karate.
Podejście to pozwala zaprezentować znakomitą dyspozycję partnera, a w domyśle całej pary. Wygląda
to dość profesjonalnie i znamionuje wysoki poziom, wszak partnerka "nie przeszkadza", a i rytmem można
się wtedy zbytnio nie przejmować. No i ostatni tradycyjny dość wariant preferowany raczej w młodszych kategoriach
i niższych klasach, para "grzeje" na próbie parkietu pełne układy na maksa, pokazując konkurencji,
że kondycyjnie i choreograficznie przygotowana jest znakomicie.
Na zakończenie wypadałoby jakiś wniosek z tego wszystkiego wysnuć. Mnie przychodzi na myśl następujący:
PARTNER POTĘGĄ JEST I BASTA!, a Wam?
No dobrze, to na dzisiaj tyle. Zdaję sobie sprawę z tego, że powyższe kilkanaście zdań w żadnym wypadku
nie wyczerpuje tematu "tancerzy". Jeśli komuś z Was drodzy czytelnicy, a może zwłaszcza czytelniczki tego
serwisu przychodzi do głowy coś ciekawego lub zabawnego w temacie partnerów, a może w ogóle w temacie
tańca, turniejów, zwyczajów turniejowych i tanecznych, to zasiądźcie do piór (i klawiatur) i podzielcie
się tym z nami wszystkimi.
Mirek Wolak
c.d.n. o ile mnie partnerzy nie zjedzą po tym artykule :-)
JAN PAWEŁ II PAPIEŻ (1920 - 2005) Przyciszmy muzykę, przygaśmy światła, zatrzymajmy się w tańcu... W sobotę wieczorem odszedł od nas Nasz Papież Jan Paweł II. Nie wiemy, czy umiał tańczyć, czy był kiedyś na turnieju tańca, czy oglądał kiedyś tańce towarzyskie. Ale ponad wszelką wątpliwość wiemy, że lubił muzykę i z przyjemnością patrzył na młodych ludzi, którzy dla Niego tańczyli. Przypominam, sobie takie ujęcie w telewizji, jak Papież siedzi i nogą wybija rytm do oglądanego pokazu tanecznego dzieci. Wczoraj widziałem także fragmenty pokazów tanecznych dla Papieża w wykonaniu indian z Ameryki Południowej, hindusów czy afrykańczyków w trakcie swojej pielgrzymki do Afryki. Papież przyjął także, bodajże w zeszłym roku na prywatnej audiencji tancerzy breakdance z Polski, którzy ... zatańczyli dla Papieża w Pałacu Apostolskim w Watykanie! ..."Dopiero w chwili, kiedy spełniły się najgorsze diagnozy, świat zrozumiał, jakiego mieliśmy Gościa. Jakiego Przyjaciela. Jakiego Ojca. Jakiego Brata. Jakiego Atletę i Mędrca"... |
NOWE OBLICZE TAŃCA ?!?
Umknęło to może polskiej opini publicznej, a szczególnie tej jej części, która interesuje się
bliżej tańcem towarzyskim, że Międzynarodowe Prozumienie Organizacji Feministycznych wygrało
proces w Europejskim Trybunale w Strasburgu przeciwko Międzynarodowym Organizacjom Tańca Towarzyskiego.
O co poszło? Już wyjaśniam. Otóż panie zrzeszone w organizacjach feministycznych doszły do
wniosku, że partnerki w tańcu towarzyskim są dyskryminowane. I tak okazało się, że w tańcach
standardowych ta "dyskryminacja" miałaby się wyrażać tym, że to partnerzy "prowadzą" w tańcu,
a rola partnerek sprowadza do "ulegania" prowadzeniu partnera, to po pierwsze. Po drugie większość
kroków partnerek w standardzie jest do tyłu, a partnerów do przodu, co ogranicza do minimum
wpływ partnerek na kierunek poruszania się pary. Na nic zdały się tłumaczenia, że w tańcach
latynoamerykańskich to partnerki są aktywniejszą stroną w tańcu. Natychmiast feministki wskazały
na pasodoble, w którym dominacja partnerów wg ich zdania "przechodzi wszelkie pojęcie". Kierując
się zasadą równości płci w dostępie do nauki, pracy, rozrywki itp. Europejski Trybunał wydał werdykt
korzystny dla organizacji feministycznych nakazując organizacjom tanecznym wyrównajnie dysproporcji
w tańcu ze względu na płeć. Dlatego w najbliższym czasie czekają nas zmiany w repertuarze tanecznym.
Zalecane będą takie figury i połączenia w tańcach standardowych, w których "prowadzenie" będzie
należało raz do parntera, a raz do partnerki. Osobną kwestią jest "łacina", a zwłaszcza pasodoble.
Tutaj przewiduje się wyrównanie szans obu płci poprzez zastosowanie w pierwszej części pasodoble
choreografii i figur, w których dominuje partner, a w drugiej części figury, które zdominują partnera
będzie tańczyła partnerka.
Mirosław Wolak, Kraków 1.04.2005
Archiwum Aktualności:
luty, marzec 2005,
grudzień 2004, styczeń 2005,
październik, listopad 2004,
sierpień, wrzesień 2004,
czerwiec, lipiec 2004,
kwiecień, maj 2004
luty, marzec 2004
luty, marzec 2004
styczeń 2004
listopad, grudzień 2003
wrzesień, październik 2003
lipiec, sierpień 2003,
czerwiec 2003,
maj 2003,
kwiecień 2003,
marzec 2003,
luty 2003,
styczeń 2003,
grudzień 2002,
listopad 2002,
październik 2002,
wrzesień 2002,
sierpień 2002,
lipiec 2002,
czerwiec 2002,
maj 2002,
kwiecień 2002,
marzec 2002,
luty 2002,
styczeń 2002,
grudzień 2001,
listopad 2001,
październik 2001,
wrzesień 2001,
sierpień 2001,
lipiec 2001,
czerwiec 2001,
maj 2001,
kwiecień 2001,
marzec 2001,
luty 2001,
styczeń 2001,
grudzień 2000
|
|